Miałam zapał, miałam skończyć kilka zwierzów, miałam fotografować i zacząć kolejne niecierpiące zwłoki sprawy....
I cicho myślałam o spacerze z mamą do lasu... wszak jeszcze tyle grzybków na nas czeka...
Rano wstałam i po raz pierwszy śnieg mnie przygnębił...
Koniec listopada rozumiem ale 27 października?
Musiałam pomarudzić... bo mi źle jak rzadko.
Zobaczcie czy nie mam prawa czuć się przygnębiona...
A kysz... jeszcze nie czas....
Z reguły nie marudzę i nie mam tendencji do narzekania... ale dzisiaj...
Mimo zimnych stóp
pozdrawiam serdecznie
Szwaczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz