Tak sobie ostatnio rozmyślałam o mojej przyjaciółce, której kilka dni temu urodziła się cudna córeczka i wspominałam czasy kiedy byłyśmy jeszcze mocno nieletnie i opalałyśmy się w sadzie należącym do jej rodziny.... sad był cudny... wiśniowy... A ja uwielbiam ciężkie, czarne soczyste wiśnie prosto z drzewa...
I tak sobie wspominając, niepomna poparzeń słonecznych jakimi nas pokarało właśnie po tym wspaniałym soczystym opalaniu ładowałam dobre emocje by je w torebkę przelać...
do dzisiaj słyszę w uszach zdanie Agi
-Fuj, jak ty to możesz jeść....
A ja co pół godzinki wstawałam i pędzlowałam kolejne drzewko z najczarniejszych owocków jakie tylko były w zasięgu moich rąk...
Wiśnie nadal są najważniejszym owocem na który czekam... a zaraz po nich śliwki renklody...
eh rozmarzyłam się....
tak więc przedstawiam
Wiśniowe drzewko
Wiśniowe drzewko dorobiło się młodszej i znacznie mniejszej siostry...
Wiśniowy Krzaczek...
powstał dla mojej koleżanki, na życzenie miał być nie większy niż format A5...
zdjęcia wyszły mi... poniżej krytyki ale nie ma szans na zrobienie innych...
I dla porównania obie torby razem
Pozdrawiam serdecznie...
już niedługo wiśnie będą dostatecznie czarne...
Szwaczka z Portugalii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz